Cześć Piękne!
Znacie to uczucie gdy cała Wasza praca okazuje się iść na marne? Bo jak można nazwać godzinę ślęczenia nad precyzyjnym makijażem oka, gdy po dwóch następnych godzinach, przeglądając się w restauracyjnym lustrze, dostrzegacie zero makijażu na powiece a 100% okropności w jej załamaniu?
Ach... Tylko my, dziewczyny z problemem opadającej powieki i rolującymi się cieniami możemy śmiało powiedzieć co to znaczy rozczarowanie. Bo przecież nie po to wydajemy 10, 50 czy 100 zł na super napigmentowane, wyraziste cienie, które po godzinie znikają.
Znacie to uczucie gdy cała Wasza praca okazuje się iść na marne? Bo jak można nazwać godzinę ślęczenia nad precyzyjnym makijażem oka, gdy po dwóch następnych godzinach, przeglądając się w restauracyjnym lustrze, dostrzegacie zero makijażu na powiece a 100% okropności w jej załamaniu?
Ach... Tylko my, dziewczyny z problemem opadającej powieki i rolującymi się cieniami możemy śmiało powiedzieć co to znaczy rozczarowanie. Bo przecież nie po to wydajemy 10, 50 czy 100 zł na super napigmentowane, wyraziste cienie, które po godzinie znikają.
Stały się modne jakiś rok temu, ratują nasz codzienny makijaż oka, świetnie nadają się dla dziewczyn wymagających „podbicia” koloru cieni i trzymania się na swoim miejscu przez cały dzień.
Zapewne domyśliłyście się już, że dzisiejszy post będzie o bazach pod cienie do powiek.
Zapewne domyśliłyście się już, że dzisiejszy post będzie o bazach pod cienie do powiek.
Ja zaczynam się już powoli mianować specjalistką do spraw trzymania się cienia na miejscu. Przetestowałam 5 baz i myślę, że znalazłam już tę jedną jedyną, najukochańszą,. Zacznijmy jednak ranking od tej najgorszej, czyli:
Pixi lustrous eye primer
Kupiłam ją w TK Max po sporej przecenie (normalnie kosztuje ok 25$). Producent zapewnia, że baza bogata jest w odmładzającą witaminę E, aloes i całą masę dobroczynnych składników pielęgnujących tak delikatną strefę jaką są oczy. Jaka jest dla mnie? To trochę śmieszne, ale ja tę bazę stosowałam głównie jako rozświetlacz. Jest ona bowiem bardzo tłusta, co dla mnie zupełnie ją wyklucza z grona baz pod cienie. Wszystko po niej spływa, nic się nie trzyma, cienie wałkują się szybciej niż bez niej. Jako rozświetlacz - boska! Pięknie podkreśla łuk brwiowy, czy kości policzkowe.
Czyli gwiazda amerykańskiego youtube. W pewnym momencie swojego szarego widzowania poczułam się gorsza nie mając tej bazy w swojej kosmetyczce, więc kupiłam jej malutką wersję. Niby wszystko jest w porządku, faktycznie jest bardzo kremowa, łatwo się nakłada, nic się nie roluje przez długie godziny, ale jakoś tak bez szału.
Nie kupiłabym jej ponownie bo a. jest za droga, b. bawienie się w rozcinanie opakowania mnie nie bawi, c. nie ma w niej niczego niezwykłego.
Paint Poty z natury są bardzo zbite, można nawet powiedzieć, że twarde. Jednak pod wpływem ciepła naszego palca cudownie się rozprowadzają. Delikatne drobinki dają subtelny, broń Boże nie nachalny efekt. Jedynym minusem jest dla mnie niehigieniczność aplikacji, nie ma opcji by obejść wkładanie palucha w pojemniczek.
Artdeco Eyeshadow Base
Moja pierwsza baza pod cienie, cóż ja mogę nowego o niej napisać? Jest świetna: makijaż oka trzyma się cały dzień, intensyfikuje kolor, aplikacja bardzo przyjemna (mimo, iż do niej też musimy włożyć palec) i jest niezwykle kremowa. Jedyne co może niektórych odstraszać to zapach, który jest dosyć intensywny, przypominający dobrej jakości męską wodę po goleniu (ja ją za ten zapach kocham).
SMASHBOX Photo Finish Lid Primer
Ta baza to moja niekwestionowana faworytka. Jest niezwykle kremowa, ma delikatny, jasnobeżowy kolor, który sam sobie cudnie wygląda i spokojnie może pełnić funkcję dziennego cienia. Jej aplikacja to sama przyjemność, dwie malutkie kropeczki na oku wystarczą by pokryć całą powiekę. Dodatkowo wygładza drobne zmarszczki, no poprostu miodzio! Minusów nie widzę, no może oprócz ceny...
Podsumowując mogę napisać jeszcze, że jeśli aktualnie Wasz portfel mówi NIE! wszystkim kosmetycznym wydatkom możecie z powodzeniem stosować metodę podkład+puder na powiekę. Myślę, że jest to dobra alternatywa dla tych, którzy makijaż traktują raczej okazjonalnie. Nie ma sensu inwestować w coś co będzie stało. Dla trochę bardziej wymagających, acz cały czas ze skromnym budżetem polecam bazę artdeco. Jeśli natomiast wałkujące się cienie spędzają Wam sen z powiek kupcie świetną bazę ze SMASHBOX. Jestem pewna, że podoła nawet najbardziej opadającym powiekom na świecie.
Jeśli macie ochotę na wypróbowanie baz:
Pixi lustrous eye primer
lub
Urban Decay Eyeshadow Primer Potion
lub
Artdeco Eyeshadow Base
dajcie mi znać, chętnie Wam ją odsprzedam albo wymienię się na coś z porównywlnej półki cenowej.
Jeśli macie ochotę na wypróbowanie baz:
Pixi lustrous eye primer
lub
Urban Decay Eyeshadow Primer Potion
lub
Artdeco Eyeshadow Base
dajcie mi znać, chętnie Wam ją odsprzedam albo wymienię się na coś z porównywlnej półki cenowej.
Całuje Was mocno :*
Wasza Sprawdzanka
opadające powieki łączmy się ;) fajny post ;) obserwuję ;)
OdpowiedzUsuńHa! Nie widzę w zestawieniu sławnego virtuala:) Ta baza spełnia swoje zadanie, ale aplikacja - tragedia. Baza jest twarda, zbita i toporna.
OdpowiedzUsuńsimply_a_woman
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak to robię, ale łażę po tych wszystkich drogeriach i drogeryjkach i w życiu całym moim dwudziesto-paroletnim (:)) nie widziałam słynnego virtuala. No poprostu znika! Ale z tego co piszesz to może i dobrze ;)
Masz smashboxa, art deco i UDPP, więc nawet nie warto jej wypróbowywać. rzuciłabyś w kąt po jednym razie:)
OdpowiedzUsuńmi rowniez zapach artdeco sie podoba :D
OdpowiedzUsuń